Nietakt taktyczny

– Wiecie – Matylda zamaszyście cięła nogami powietrze pod bocianim gniazdem – ten cały Share Week to niesamowicie miła akcja.

– Miła – zgodziła się Rozalynd – acz jednocześnie zgubna. – Oparła plecy o brudnorudy pień jabłoni. Drzewo to było stare, z zaniedbanymi w cięciu, rosochatymi gałęziami. Idealnymi do zawieszania huśtawek.

– Zgubna – ciągnęła – w swej sympatyczności.

Pozwala bowiem wypuścić się na szerokie wody blogosfery, skakać po archipelagach stron ludzi, którzy piszą tak ładnie, tak intrygująco, na tak różnorodne, mądre bardziej i mniej tematy. Łatwo dać się porwać tej wielobarwnej fali, płynąć, zachłannie łykając coraz to nowe treści, odnotowując w myśli jako godne bliższego poznania nazwiska i pseudonimy. Aż w końcu zdajesz sobie sprawę, że przecież tuż za ścianą, w drugim pokoju, twoje trzyletnie dziecko z nudów buduje sobie bazę z książek i poduszek przyobleczonych w jaskraworóżowe poszewki z Ikei, wciśnięte ci w ramach prezentu urodzinowego przez twą chrzestną, której ten kolor jednak nie komponował się z zasłonami w sypialni. I budzisz się z tego wirtualnego radosnego otumanienia ze smutnym poczuciem utopienia niedookreślonej ilości czasu. Czasu, którego ty akurat przecież nie masz wcale w ilościach nadmiarowych, domagających się utylizacji w warunkach domowej kwarantanny. Czasu, na którego ofiarowanie mu to trzyletnie dziecko czeka z wytęsknieniem. Teraz, zaraz, tutaj. Bo baza potrzebuje komina, piekarnika, kuchenki i balkonu z bujną roślinnością. A dziecko potrzebuje przytulenia i zapewnień o swej istotności.

– Jednak nie o osamotnionym dziecku chciałam porozmawiać – wbiła się w słowotok koleżanki Matylda – jakkolwiek jego sytuacja nie byłaby godna pożałowania. Miało być właśnie o Share Weeku, dzięki którego tegorocznej edycji już zdążyłam poznać sporo frapujących blogów, inspirujących ludzi i zgłębić dzięki ich postom znaczącą ilość intrygujących zagadnień. Ot, choćby – już pierwszy strzał: nominowana przez samego prowadzącego akcję pana Tucholskiego Eliza Wydrych. Niegdyś: Fashionelka.

– Co tłumaczy dlaczego – Rozalynd wyciągnęła przed siebie bose stopy, pokręciła paluchami młynki w soczystozielonej trawie – nie czułam nigdy przyciągania w jej kierunku. Otóż moda, ciuchy, cały ten splendor, fashion i look nigdy nie stanowiły dla mnie w stopniu najmniejszym godnych zainteresowania obszarów.

– Przepraszam cię, moja droga – Matylda zmarszczyła brwi – ale to dziwne i nietypowe, oraz świadczy o tobie średnio, na dłuższą metę, dobrze, gdyż sugeruje – wcale nie na wyrost – żeś z lekka zaniedbana łachmytka i babochłop w powyciąganych, starych t-shirtach.

– Ta, nie przeczę; niezwykle często wytykała mi to w zbliżonych wymową werbalnych ozdobnikach własna ma rodzicielka, ilekroć jechać mieliśmy wspólnie na jakąś rodzinną uroczystość – zachichotała Rozalynd. – I w sumie to się zastanawiam, czy nie zadziałała tu aby magia mechanizmu zwanego sprzężeniem zwrotnym?

– W każdym bądź razie, wracając do meritum – Matylda cierpliwie przywracała rozmowę na właściwe tory. – Blog Fashionelka przekształcił się w taki sygnowany pięknie zaprojektowanym w logotypie imieniem i nazwiskiem swej autorki, co sprawiło, że bez oporów dałam się skusić i… zostałam na dłużej. Surfując z lubością po tekstach z zakładki „Psychologia”, gdyż okazało się, że pani Eliza biegła jest w te bierki, a ja takie właśnie rodzynki w tym serniku lubię.

Ale nie mówię o tym wszystkim ot, tak sobie a muzom, bynajmniej. Natrafiłam bowiem u Elizy na ciekawy i budzący wiele emocji (wystarczy zerknąć w komentarze) tekst o takcie. Z którego płynie średnio odkrywcza (przynajmniej dla taktownych) konkluzja, jak bardzo ludzie nietaktowni są okropni, jak bardzo potrafią zatruć nam życie i jak bardzo przez ich nietakt cierpimy. Pech i ogrom nieszczęścia polega jednak, moim zdaniem, na tym, że ludzie popełniający nietakt: w części przypadków – nie mają pojęcia, że są nietaktowni i swoim zachowaniem ranią innych, zaś w drugiej części – wiedzą, ale mają to głęboko w nosie. A skoro tak, to ja się zastanawiam nad celowością takiego naszego cierpienia w ciszy.

– No ja dobrze rozumiem te sytuacje łapiącego nas znienacka, niczego się nie spodziewających, cudzego chamstwa – poprawiła się przy pniu Rozalynd – kiedy to zwyczajny szok i niedowierzanie wiążą nam język w supeł niewymowności.

– Ale co z tą rzeszą przypadków, kiedy o czyimś chamstwie i braku taktu wiemy – Matylda wbijała się powoli w wyższe partie gałęzi i wyższe rejestry egzaltacji – wobec czego, teoretycznie, powinniśmy również umieć przewidzieć, że atak ze strony tej osoby w każdej chwili może nastąpić? W imię czego, pytam, mamy grzecznie i potulnie znosić cudze grubiaństwo? By samemu nie być o nie posądzonym? Czy nietakt wobec człowieka nietaktownego, uczyniony w odpowiedzi na jego nietakt jest takim samym nietaktem? A jeśli nawet, to czy w takim wypadku naprawdę powinniśmy się tym przejmować? Czy nie reagując, w obawie przed popełnieniem nietaktu, czy posądzeniem o niewychowanie, bardzo idiotycznie nie dajemy tej personie przyzwolenia na takie zachowania? Wiecie, ja nie nawołuję tu do wytaczania z punktu ciężkich dział, zostawmy na początku tę nieszczęsną Grubą Bertę poza linią frontu, ale może czasami niektórym przydałby się prztyczek w nos dla otrzeźwienia? Bywa, że taki zimny prysznic może ludziom nietaktownym – przynajmniej tym z pierwszej grupy (nietaktownych nieświadomie i bezrefleksyjnie) otworzyć oczy.

– Ale zdajesz sobie sprawę – wtrąciła wyciągnięta leniwie na grubym konarze Czarna Pantera, a otaczające ją kwiecie zafalowało złowrogo – że są sytuacje, kiedy rozmowa nic nie da, że są takie beznadziejne przypadki, które z punktu zaczną odwracać kota ogonem, gdy tylko zechcemy wskazać im łagodnie ich błędną linię postępowania. (Opisywałam już też kiedyś taki casus.) I często dla „świętego spokoju” machamy ręką.

– Jednak… kiedy taki ktoś na każdym kroku wbija ci szpilę – nie poddawała się Matylda – a potem z lubością przekręca ją na boki, gmera nią na wszystkie strony, kiedy twoje samopoczucie przez takiego kogoś pikuje w dół z prędkością godną krogulca spadającego na orzesznicę, a na myśl o kolejnym z nim spotkaniu zbiera ci się na wymioty… to ja się pytam o czyj „swięty spokój” dbasz w tej sytuacji?

Wydaje mi się, że czasem warto, wbrew temu chrześcijańskiemu paradygmatowi o nadstawianiu drugiego policzka, w jakim wciąż jesteśmy masowo wychowywani, odpowiedzieć na nietakt… może niekoniecznie nietaktem, ale na pewno z przytupem.

Tu Matylda spojrzała na koleżanki, a one zgodnie pokiwały głowami i wróciły do obserwacji przyrody.

Znowu nie zanosiło się na deszcz.

__________

A Wy co o tym sądzicie? Jak sobie radzicie z cudzym nietaktem? Może macie jakieś opowieści o cudzych nietaktownych zachowaniach względem Was, bądź Waszych bliskich?

37 myśli na temat “Nietakt taktyczny

  1. Kiedyś milkłam i zamykałam się w sobie w reakcji na nietakt, teraz albo zbywam to machnięciem ręki, albo kulturalnie zwracam uwagę. No na przykład ostatnio koleżanka nietaktownie, głośno, tak by wszyscy słyszeli, skomentowała pracę baristów, w kawiarni, w której umówiłyśmy się na plotki. Nie mogłam być na to obojętna. Powiedziałam jej, że nawet jeśli myśli, że pracownicy są powolni (godziny szczytu, uwijali się, jak mogli), to jednak powinna zachować to dla siebie. Płonęłam ze wstydu w jej imieniu.

    Polubione przez 1 osoba

    1. I super, że zareagowałaś. Myślę, że gdyby ludzie też częściej mieli odwagę brać stronę niesłusznie krzywdzonych (hm, czy krzywdzenie bywa słuszne?), to świat w ogóle byłby piękniejszy 🙂

      Polubienie

  2. Wpis dodałabym do zakładki „Filozofia”. Nie „Psychologia”, bo ta daje odpowiedzi na pytania. Filozofia to pytania retoryczne. Nigdy nie dowiemy się co kim kieruje, czy robi to świadomie i z premedytacją, czy też śliniąc się bezmyślnie otwiera otwór gębowy i dźwięki, układające się w słowa wydaje, zanim jeszcze pomyśli. Zanim CO? No, właśnie: czasami nie „zanim”, ale „zamiast”. Znam i ja, kilka takich osób, które w tym do mistrzostwa doszły. Zdobyły już „Zgniłe usta miesiąca”, „Słownego paszkwila roku” i teraz walczą o „Werbalny Debilizm Dekady”.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Herne kochana, noś Ty sobie ubranka jakie chcesz. I tak zawsze jesteś piękna i dobra, a to najważniejsze. Nie muszą nas obchodzić modne kolory, nie musimy wbijać się w fason, który nam nie przypadł do gustu. A że rodzicielka tak ciągle gderała, że niemodna nie elegantka…to i nastąpiło zacietrzewienie, tupniecie nóżką i już. Ale to nie ważne. Z tym czasem to kłopot. Ty nie masz go za wiele, ostatnio pisałam, bo istotki małe masz w koło i one są najważniejsze. A jeśli chodzi o nietakt, boli mnie bardzo, ale tylko od bliskich, od tych co wychowałam, co miłuje ponad życie. Prawdą jest, że często nie zdają sobie sprawy ze swojego nietaktu, a boli i tak

    Polubione przez 1 osoba

  4. Trudno mi się skupić nad odpowiedzią, bo wstęp sprawił, że zaczęłam odczuwać wzmożone poczucie winy wobec moich dzieci bawiących się teraz w ogródku pod czujnym okiem tatusia. A ja bezczelna sobie siedzę przy komputerze, czytam wpisy i piję kawę. Zimną. Przynajmniej to, bo inaczej byłoby mi zdecydowanie za dobrze. Co do nietaktów, to ja jakiś czas temu przestałam odpowiadać z przytupem. Głównie dlatego, że zdałam sobie sprawę, że zazwyczaj za jakąś nieprzyjemną, złośliwą wypowiedzią skierowaną w moją stronę kryje się jakiś żal, smutek, nieprzepracowana historia autorki tejże wypowiedzi. A poza tym nietaktownych ludzi jest mi po prostu żal. I tak mają ciężko w życiu. To ja już zmilczę i nie będę dobijać. Dobra, ruszam się do tego ogródka. Świnia ze mnie nie matka.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ahaha, też tak się chwilami postrzegam 😉

      Ale czy Ciebie cudzy nietakt (czy wręcz chamstwo) nie rusza? Np ingerowanie w to, jak powinnaś wychowywać/karmić/ubierać swoje dzieci? Nie ma nic takiego, co by działało na Ciebie jak płachta na byka? 🙂

      Polubienie

      1. Jak płachta to chyba nie… Za to każdą ostrą krytykę moich działań pisarskich odbieram jak nóż w serce 😉 Ale nie budzi to we mnie wściekłego byka, bo przyjmuję, że ten ktoś może mieć rację, a poza tym o gustach się nie dyskutuje. Co do wychowywania/karmienia/ubierania dzieci… na litość boską, jestem madką roku! Nie zakładam, że jestem w te klocki idealna. Tylko że od zawsze uważałam, że ideały są śmiertelnie nudne. Jak ktoś ma ochotę wyrazić swoje zdanie na temat mojego wychowywania moich dzieci, to niech sobie wyraża. Dlaczego to ma mnie ruszać? Po namyśle stwierdzam, że kły i pazury mi rosną tylko wtedy, gdy ktoś kieruje jakieś wredne słowa bezpośrednio do moich dzieci. Mój średni synek ma momentami problemy z zachowaniem odpowiednim do sytuacji. Delikatnie mówiąc. Pracujemy nad tym w pocie czoła, ale rozumiem, że innych to czasami ma prawo wkurwiać. Wolałabym, żeby swoje zastrzeżenia kierowali do mnie, bo ja jestem dorosła i umiem je przefiltrować. A jak dziecko dużo razy usłyszy, jakie jest okropne, to w to uwierzy i wcale nie zrobi się od tego lepsze.

        Polubione przez 1 osoba

  5. Niestety najczęściej mnie zatyka i zanim zbiorę się do reakcji to temat rozmowy zmieni sie juz kilka razy. I za kazdym razem potem zaluje ze nie zwróciłam wscibskiej malpie uwagi 😀

    A najwiekszym nietaktem ktory mnie spotkal bylo pytanie od znajomej z pracy czy staramy się wlasnie z mezem od dziecko. Yup, nie czy chcemy miec dzieci w ogole tylko czy de facto wlasnie „to robimy” ze wzgledu na dziecko 😐 Zatkalo mnie z oburzenia.

    Polubione przez 2 ludzi

  6. Z moich obserwacji najgorsze jest to, że ludzie nietaktowni są traktowani przez społeczeństwo z dużą wyrozumiałością, natomiast zwróć takiemu uwagę, zbuntuj się, to natychmiast wszyscy na ciebie naskakując, jesteś przewrażliwiona i generalnie to w tobie jest problem. Znam służbowo laskę, która jest chodzącym nietaktem, mówi ludziom naprawdę chamskie rzeczy, tak naprawdę za każdym razem jak się odzywa, wszyscy są chorzy z zażenowania. NIKT jej nic nie powie. Jak raz ja próbowałam się obronić przed jej wścibstwem i grubiaństwie, wszyscy zaczęli MNIE pacyfikować, bo „Ziuta już TAKA JEST” i „ona ma przecież dobre serce”!!!

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Masz rację, też zauważyłam taką tendencję. Ile razy się nasłuchałam, że jestem „przewrażliwiona”, gdy wytykałam komuś grubiaństwo, złośliwość, czy nietakt (bądź żaliłam się na takie zachowania osobom trzecim). I w sumie, powiedz, czy też nie masz tak, że słysząc taki komunikat o przewrażliwieniu po raz któryś zaczynasz myśleć, że hej, może rzeczywiście to ze mną jest coś nie teges?

      Polubione przez 1 osoba

      1. Kiedyś też tak miałam, ale chyba już doszłam do punktu, w którym nie daję już sobą manipulować…Trochę mi to czasu zajęło, bardzo wiele zdrowia psychicznego kosztowało…ale teraz po prostu wiem np. to, że nie jestem przewrażliwiona. I to nie ze mną coś jest nie teges…
        Ale rozumiem Cię dobrze, ludzie non stop manipulują…

        Polubione przez 1 osoba

  7. Ja z kolei należę do tej drugiej strony – do grupy osób nietaktownych. Mam często tak, że mięśnie mojego aparatu mowy działają znacznie szybciej niż niezwykle opieszałe synapsy szarych komórek i palnę coś za co zaczynam się wstydzić jeszcze zanim skończę zdanie. Później staram się to obrócić w żart, niestety zwykle nieudolnie i na koniec pozostaje mi przeprosić rozmówców. Nie próbuję tutaj bronić osób nietaktownych, ale uwierzcie mi, ci ludzie nie zawsze mają złe intencje. Czasem nie mają intencji wcale – po prostu proces myślenia u nich szwankuje. 😉

    Polubione przez 1 osoba

    1. Tak, masz rację, warto tu może odgraniczyć ludzi „przypadkiem” nietaktownych, którzy jednak potrafią dostrzec swój błąd, od tych, którzy „na chama” włażą z butami w czyjeś życie/emocje.

      Polubienie

  8. ojej, temat rzeka… ja należę do osób, które bardzo się przejmują jak ktoś mi coś takiego nietaktownego powie… Mimo, że wiem, że to on się zachował nietaktownie i on powinien się wstydzić.. Np. raz mnie koleżanka w pracy zapytała, mimo że wiedziała, że od dawna nie byłam w stałym związku „czemu nie masz dzieci? nie chcesz mieć dzieci?” :O Zamurowało mnie, no i odpowiedziałam, że to nawet nie jest kwestia chcenia czy nie chcenia, ale no.. ekhem.. nie mam z kim! Boże, jak mnie to wkurza, jak ludzie tak włażą z butami do cudzego życia… I mimo że wiem, że to ona się zachowała nietaktownie, to u mnie już ziarno tej presji na dziecko zasiała i ja się tym gdzieś z tyłu głowy przejmuję…
    Uważam, że warto jest odpowiedzieć sensownie na czyjś nietakt, jednakże nie ma co się łudzić, że do wszystkich nietaktownych dotrze, że powiedzieli coś nie tak

    Polubione przez 1 osoba

    1. Obawiam się, że wielu takich włażących w cudze życie z buciorami wręcz cieszy się, że kogoś „zagięli”. Albo są święcie przekonani o słuszności tego co robią.
      W sumie muszę Ci powiedzieć, że już po napisaniu tego tekstu naszło mnie wiele dalszych refleksji na ten temat. Tu jednak tylko go drasnęłam, a jest on dość szeroki. I nie zawsze jednoznacznie czarno-biały. (Boże, ale odkrywcza jestem ;))

      Polubione przez 1 osoba

      1. Ale to prawda, jest to na serio temat rzeka. Też myślę, że wielu nietaktowych robi to specjalnie. To wszystko bierze się z niewiedzy i poczucia nieszczęścia, ludzie muszą sobie znaleźć pole do wyrażania swoich emocji których nie rozumieją i często tak to właśnie wygląda – oceniają innych i nie omieszkają wbić szpili, by sobie ulżyć. A im potrzebna jest wiedza, praca nad sobą i pokora wobec uczuć innych. Ja osobiście bardzo staram się nie oceniać, bo nigdy nie wiemy co dany człowiek ma w głowie, jaką walkę toczy. Jednak jeśli tocząc tą walkę przekracza granice innych ludzi, to już dobrze byłoby zareagować..

        Polubione przez 1 osoba

    2. A co do tego tekstu Twojej koleżanki… współczuję. Chyba często ktoś kto sam nie był w podobnej sytuacji nawet nie potrafi sobie wyobrazić, jak z pozoru zwykłe pytanie może komuś popsuć humor, czy wręcz zdołować.

      Miałam wczoraj taką sytuację, zaskoczyła mnie ona na tyle, że zareagowałam „polubownie”, choć może trzeba było inaczej, po prostu, żeby dać tej osobie do myślenia. Niby nic takiego: wiozłam swojego trzyletniego synka w nieco przymałej już dla niego spacerówce, jednocześnie niosąc młodszego w nosidle. I jacyś nieznajomi starsi mężczyźni zaczęli do tego w wózku mówić coś w stylu „taki duży, a każe się wozić? Powinieneś iść obok, a nie w wózku siedzieć”. Odpowiedziałam im tylko z uśmiechem, że synek dzielnie chodził, ale się zmęczył. Po chwili pomyślałam, że może powinnam była powiedzieć np, że synek ma chore nóżki, albo coś podobnego. Jasne, nie byłaby to prawda, ale nie o to chodzi. Może następnym razem ugryźli by się w język i dzięki temu nie nawtykali dziecku, które rzeczywiście ma problemy zdrowotne?

      Polubione przez 1 osoba

      1. No i to jest właśnie to wpychanie się w cudze życie z buciorami, nie wiedząc nawet jak to życie wygląda!! Dziady powinni się ugryźć w język. Jak mnie to DENERWUJE, te ciągłe ocenianie, wszystkich i wszystkiego, po co ludzie to robią?! Eh… Szczerze mówiąc nie wiem, co trzeba by odpowiedzieć żeby do rozumu przemówić..

        Polubione przez 1 osoba

        1. Często tacy ludzie po prostu nie zdążą nawet pomyśleć, zanim coś powiedzą, a wydaje im się, że wyświadczają komuś przysługę swoim wtrąceniem. Chyba innym rodzajem jest wtrącanie się w życie ludzi o których nic nie wiemy, a sądzimy o nich po pozorach, a czym innym, kiedy znamy szerszy kontekst cudzego przypadku…?
          A może zaczynam już za bardzo filozofować 😉

          Polubione przez 1 osoba

          1. no tak, na pewno jest różnica między wtrącaniem się w sprawy obcych, a wtrącaniem się w sprawy bliskich, ale jednak zawsze pozostanie to wtrącaniem się 😀 ja staram się nie udzielać rad jeśli nikt mnie o nie nie prosi – pewnie dlatego taka małomówna jestem 😉

            Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s