Dziecko u władzy. Dialogi z Damacjuszem, część 2

Nadgryzłam temat rozmówek z Damacjuszem, chwaląc się ongiś tak trochę, jakie to mądre i wygadane mam dziecko, po czym zostawiłam Was z dialogami cokolwiek gównianymi. Może czas wreszcie, u progu wiosny (tak! To już TEN czas, kiedy budzą mnie śpiewy ptaków!), odczarować ten śmierdzący wizerunek mojego starszego syna, z jakim pozostaliście?

Dziś wybór rozmówek z nieco innej beczki, bo nasze maleństwo (jak zapewne wiele innych. Prawda? Nie jesteśmy w tym osamotnieni?) lubi czasem przywołać dorosłych do porządku i pokazać kto tu naprawdę rządzi. Chronologicznie, z zapisanym w nawiasie wiekiem berbecia, w jakim miały one miejsce. Dla mnie ku pamięci, dla Was, mam nadzieję – ku uciesze, bądź przestrodze w wypadku niedzieciatej części audytorium.

.

I – Uważaj jak się bawisz

(Ponad półtora roku – około, gdyż na samym początku zapisywałam owe złote myśli bez zaznaczania jakiejś daty, czy wieku właśnie. Wiem, wiem, durnowata ja…)
Damacjusz, bawi się z Królem Słońce klockami Duplo, jak zawsze w takim wypadku wyszarpując sobie nawzajem różne elementy, bo wiadomo – Lego z reguły budzą w dorosłych pewien zew natury, i nie ważne, czy to Technix, czy Duplo właśnie:

– Nie lób stlaży pożalnej, tata. Ja chcę tila tu zlobić. Nie przeszkadzaj mi!

I właśnie dlatego niektórzy dorośli czekają z utęsknieniem, aż progenitura wreszcie pośnie, by rzucić się z konstruktorskim błyskiem w oku na jej zabawki.

.

II – Uważaj jak oddychasz

(2 lata i 4 miesiące)
Damacjusz ogląda jakiś, zapewne niesłychanie mądry, filmik na YouTube. Pewnie znowu coś o fizyce kwantowej, wpływie zmian klimatycznych na florę i faunę na Borneo, czy słabym kursie polskiej złotówki. Choć niewykluczone, że jednak tym razem „Bujdy na resorach”. Król Słońce w pobliżu wydmuchuje nos, gdyż czas to panoszenia się różnych infekcji. Damacjusz, ze złością, podnosząc na ojca swe niebieskie oczęta łyskające spod złotej grzywki (czyt.: aniołek):
– Przeszkadzasz mi. Przestań!

.

III – Uważaj jak się NIE bawisz

(2 lata i 5 miesięcy)
Król Słońce, po powrocie z pracy, wlecze się do kuchni, by zaparzyć sobie kawę. Wiadomo, do zabawy z dziećmi potrzeba znacznie więcej energii niż te marne opary, na jakich wraca się z roboty. Długo nie musi czekać, by doścignęły go domowe obowiązki.
– Tatuś, pobaw się ze mną! – komenderuje Damacjusz wychylając głowę z salonu.
– Za chwilkę, teraz nie mogę – odkrzykuje Król Słońce z kuchni. Naiwniak, wierzy, że taki komunikat cokolwiek odroczy.
– A co lobisz?
– Piję kawę.
– To odstaw i chodź się pobawić.
Proste? Proste!
– Dopiję i zaraz przyjdę – odpowiada mąż i zbliża kubek do ust.
– Nie, nie, nie! Nie pij! – wydziera się nasze dziecię. Można by przypuszczać, że widział, jak ktoś do tego kubka napar z cykuty wlewał i powoduje nim jakże szlachetna i wcale nie interesowna chęć niesienia ratunku. Ale nie, to nie to, bo kontynuuje:
– Odstaw kubek i chodź się ze mną pobawić TELAZ!

.

IV – Powietrzem też można się najeść. Zwłaszcza w wieku przedszkolnym

(2 lata i 8 miesięcy)
Szykujemy się rano do wyjazdu do znajomych. Czekają nas co najmniej dwie godziny w trasie. Damacjusz leży na łóżku jeszcze po ubieraniu i zmianie pieluchy (pamiętacie? On ma czas na odpieluchowanie, do osiemnastki jeszcze daleko). Ogląda przy tym filmiki na YouTubie, tym razem to już na pewno dokument o Grecie Thunberg, albo skuteczności terapii genowej w leczeniu białaczki, ewentualnie coś z serii „Dino i Dina”.
Wołam z salonu:
– Damacjusz, chodź już na śniadanie!
– Ja nie chcę śniadania! – odpowiada mi stanowczy głosik z sypialni.
– Chodź, zjedz, bo zaraz jedziemy do cioci Natalii i będziesz głodny w samochodzie.
Ale jeśli liczyłam, że w ten sposób odwołam się do jego zdrowego rozsądku, to nie doceniłam potęgi logiki swojej latorośli. Tudzież potęgi dinozaurów w kolorze żółtym i gacioworóżowym. Bowiem z sypialni, po krótkiej pauzie potrzebnej prawdopodobnie na namysł, dobiegło stanowcze:
– Nie chcę telaz jeść, spakujcie mi banany!

.

V – Problemy z adresatem?

(2 lata i 8 miesięcy)
Tego samego dnia, co powyższy dialog. Jedziemy już do znajomych, konfiguracja w aucie jest następująca: Król Słońce prowadzi, ja siedzę z Damacjuszem na tylnym siedzeniu. Po pierwsze dlatego, że jestem w trzecim trymestrze ciąży i tam jest mi zdecydowanie wygodniej (w czym dużo zasługi ma kombo montowanego tyłem do kierunku jazdy damacjuszowego fotelika z naszym niewielkich rozmiarów autem), a po drugie – wiadomo – panicza trzeba w trasie zabawiać. W definicji tego ostatniego mieści się też odpowiadanie na raz po raz zadawane przezeń, na wzór Osła ze „Shreka”, pytanie: „czy daleko jeszcze?”
Kiedy więc mówi:
– Tato, jesteśmy już u cioci Natalii?
Odpowiadam mu półautomatycznie:
– Jeszcze nie.
Na co moje dziecko złotowłose ripostuje tyleż gramatycznie, co z pasją:
– Do TATY pytałem!

.

VI – Matki jego wina

Na koniec zrobimy małą woltę, spokojnym kłusikiem, już bez szaleństw, bo wracamy i nie chcemy się przemęczyć. Mianowicie monolog, łączący motywy przewodnie dzisiejszego i poprzedniego wpisów z serii dialogów z młodzianem.

(3 lata i 2 miesiące, na świecie jest już Milo)
Młodzieniec nr 2, jak już kiedyś wspominałam, lubi spać i potrzebuje trzech drzemek w ciągu dnia. U mnie na rękach. Czasem udaje mi się odłożyć go na łóżko (a on po krótkim czasie się wtedy wybudza). A że Damacjusz preferuje w tym czasie głośne zabawy, to staram się zawsze przekonać go, by bawił się w salonie, podczas gdy ja w sypialni usypiam Milo. Czasami przekonywanie się nie udaje, czasami to prawdziwa droga przez mękę dla całej naszej trójki. Czasami też zostawiam Damacjusza w połowie śniadania, a wówczas myjemy wspólnie zęby dopiero jak do niego wrócę; różnie to bywa, jak to na poligonie.
Tym razem Damacjusz grzecznie bawił się sam. A kiedy przyszłam doń wreszcie, na paluszkach, by skrzypieniem podłogi w korytarzu nie zbudzić Mila, zakomunikował mi z mieszaniną wyrzutu i – sic! – dumy:
Już mam dużą kupę, tak długo usypiałaś Milo! I mi się już baktelie zalęgły w ząbkach!

Tak więc wszystko jasne – jak będzie miał próchnicę, to moja wina.

Tak, Damacjusz jest wygadanym dziobakiem, ale coś za coś. Ten typ idzie w pyskówki, zamiast w samoobsługę – najwyraźniej równowaga musi być w przyrodzie zachowana. Jakże mogłam w to kiedykolwiek wątpić?

16 myśli na temat “Dziecko u władzy. Dialogi z Damacjuszem, część 2

  1. Nr 3 – wypisz wymaluj scenka z naszej chaty. 😀 Telas. Jus. Dzisiaj.
    – ALE DZISIAJ??!!
    – Tak, dziecko, dzisiaj.
    – TELAS?!
    – #$%^%&@@^!!!

    😂😂😂

    Tamaluga przeszła ostatnio w subtelniejsze wymuszanie. Zamiast poprosić o coś dziesiąty raz, mówi sama do siebie: „(Teatralne westchnięcie) Szkoda, że MAMA NIE MA SIŁY PRZYNIEŚĆ MI PICIA” albo „(Teatralne westchnięcie) Szkoda, że JUŻ ZJADŁAM DESER I NIE MOGĘ WIĘCEJ”
    😂

    Polubione przez 1 osoba

  2. O matko, jak mój Bob! Dzisiaj mi kazał nie jeść, tylko się bawić! Przeszkadza mu akurat ostatnio najbardziej Lolo…no i bywało u nas „Nie!!!!! Do taty mówię!!!” 😀

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s