Sadystyczna matka, szlify szantażu i fioletowy bobas

Ponieważ, jak zostało już ustalone, miałam do tej pory zbyt wiele czasu gimnastykując się z Milem i urlopującym się od przedszkola Damacjuszem, została nam dodana przez tkające na swych krosnach los nasz Mojry dodatkowa atrakcja w postaci pewnej niegroźnej przypadłości skórnej młodszej progenitury. Przypadłość sama w sobie może nie jakaś męcząca (raczej niekoniecznie atrakcyjna wizualnie po prostu), ale już zalecenia pani dermatolog nieco trącące złośliwością, czy wręcz pozawerbalnym hejtem wymierzonym w zarobione matki. Tudzież dziatwę tychże. Najpierw każe mi konsekwentnie barwić dziecię na fioletowo (choć dobrze, że nie w piecu ogrzewać), a później smarować czterema (czte-re-ma!) maściami, po dwa razy dziennie każdą. I to nie to, że źle zrozumiałam, co byłoby wysoce prawdopodobne znajdując się u każdego lekarza, swojego czy też dziatwy, w stanie lekkiego otumanienia spowodowanego ani chybi upodobaniem do quasi-pustelnictwa. Otóż mam zalecenia zapisane na kartce. I tak smaruję go od dwóch dni i przyznać muszę ze wstydem, że jeszcze mi się nie udało zmieścić wszystkich ośmiu seansów smarowniczych w ciągu jednego „dnia” Mila. Szczególnie, iż ten, w przeciwieństwie do swojego starszego brata, spać lubi i nie pozwoli położyć się na nocny spoczynek później jak po osiemnastej, zażywszy wcześniej w ciągu dnia trzech, czy czterech drzemek. (Gdyby ktoś w tym momencie pomyślał sobie, że w takim razie nie powinnam narzekać na brak czasu dla Damacjusza, czy w ogóle na coś, to dodam, iż Milowi zdecydowanie najlepiej śpi się na rękach mamusi. Bo ma cztery miesiące i może, o.) Najbardziej z powodu tego stanu rzeczy cierpi znowu Damacjusz, bo zaabsorbowana smarowaniem Mila matka ma jeszcze mniej czasu na odgrywanie scenek biedronkowymi słodziakami, a nijak da się trzymać pluszaka w rękach uwalanych jakąkolwiek maścią. Oczywiście.

Rozalynd ziewnęła szeroko idąc za przykładem Czarnej Pantery, której znów „zapomniało się” o przysłonięciu rozwartej paszczęki dłonią.

– W przedświątecznym szale zakupowym zaopatrzyłam się w kilka niezwykle istotnych rzeczy – powiedziała. – Np wreszcie postanowiłam przejść na wyższy poziom świadomego rodzicielstwa i kupiłam, między innymi, dwie książki Jespera Juula.

– O – odparła Czarna Pantera i na powrót zapadła się w puchu swych rozmyślań.

– Jedną nawet, „Zamiast wychowania”, zaczęłam czytać – ciągnęła Rozalynd. – Przeczytałam trochę ze dwa tygodnie temu, uznałam, że fajne i… od tego czasu nie było kiedy kontynuować. A szkoda, bo jestem pewna, że musiałam trochę wyinaczyć sens przeczytanych stron i tak naprawdę stawianie granic nie ma aż tyle wspólnego z szantażem.

– No brzmi cokolwiek rozbieżnie – zauważyła Czarna Pantera.

– Wiesz, niektórzy powiedzieliby zapewne – kontynuowała Rozalynd – że moje dziecko jest nieco rozwydrzone. A mi wybrzmiewa w głowie fragment czytanego jakiś czas temu wywiadu z pewną psycholożką dziecięcą, w którym stwierdziła, iż bałaby się rodziców, którzy twierdzą, że mają grzeczne dziecko. A wiesz, tak się składa, że moja mama często powtarza, że my, to znaczy moje rodzeństwo i ja, zawsze byliśmy bardzo grzeczni. Zaś ja uważam, że mama jako mama była spoko. Więc jak to jest? NAPRAWDĘ była spoko, czy cierpię na jakąś odmianę syndromu sztokholmskiego? I może jednak czasem, wbrew temu, co twierdzą psychologowie, trzeba uciec się do jakiegoś rodzaju perswazji, gdy twa umiłowana latorośl bimba sobie totalnie z twoich próśb i tłumaczeń?

Czarna Pantera bardzo starała się nadążyć za wypowiedzią przyjaciółki, ale myśl o świątecznym makowcu zbliżającym się coraz bardziej, pod ramię z zupą grzybową, była również niezwykle kusząca. A ona tak bardzo już głodna świąt. Kiwała więc miarowo głową trochę do swoich wizji, kiedy Rozalynd mówiła dalej:

– Ja wiem, że szantaż jest brzydki, fe, i w ogóle wszyscy porządni ludzie wzdrygają się na samą myśl o nim, ale cóż począć jednak jeśli, u kaduka, tylko on zdaje się działać? Wygląda na to, że poglądy na wychowanie zmieniają się dynamicznie, dostosowując do ogromu zmiennych. Takich jak, na przykład, liczba posiadanych dzieci, różnica wieku między nimi i ich wzajemne relacje w danej chwili. I czasem nie bardzo mogę zrobić coś więcej, jak tylko wysyczeć: „kochanie, albo stąd wyjdziesz, albo wsadzę cię do łóżeczka!”

________

Kochani moi!

Ponieważ nie sądzę, bym przed Świętami miała jeszcze coś publikować, to niniejszym pozwalam sobie już teraz życzyć Wam

wspaniałych Świąt Bożego Narodzenia! Niech wszystko będzie po Waszej myśli, a to co takie nie będzie, to tylko dlatego, że będzie dużo lepsze!

28 myśli na temat “Sadystyczna matka, szlify szantażu i fioletowy bobas

  1. Kurcze. Chyba wiem co dolega Milowi i wiem ze w Polsce przepisuja na to jakies mazie do kwadratu, a w Anglii jest jeden kremik i tyle. Gdybys napisala wczesniej to bym Ci wyslala. Na drugi raz pisz jak najszybciej to sprawdze co sie tutaj stosuje ( sylwia.magon@mail.com lub sylwia.threeways@gmail.com ) 🙂

    Dostalam dwie takie ksiazki w prezencie i odlozylam po kilku zdaniach bo uniwersalna instrukcja obslugi wszystkich dzieci na swiecie nie istnieje, tak samo jak jednakowe znaczenia snow (oczywiscie to moje zdanie). Stosuje wiec metode na czuja polaczona z pikanteria prosto z Indii no i, ze tak powiem, wrzucam na luz i daje tym stworzonym przez siebie istotom stac sie takimi ludzmi jakimi im przypadlo w udziale z racji takich a nie innych rodzicow (ale dlugie zdanie napisalam!).

    Smacznego swiatecznego żarcia zycze 🙂 Nie moge sie doczekac prezentow bo syn ma dostac planszowa gre Jumanji 😀 Ciekawe czy bedzie sie bal ze go wessie 😀

    Polubione przez 1 osoba

    1. Też już zaczynam bardziej luzować majty 😉

      Co do Mila to ma niemowlęcą postać ŁZS. O tym właśnie pomyślałaś?

      Wam również udanych Świąt i miłych rodzinnych rozgrywek! 🙂

      Polubienie

        1. 1 jest ze sterydem. Inna z witaminami, 1 to emolient i 1 jakaś jeszcze odbudowująca 😉 Możliwe, że nie byłoby tak dużo, gdyby pediatra nie zbagatelizowała problemu i nie zdążyło mu zająć większej połaci ciała 😉

          Polubienie

  2. Świetne!
    Najpierw powiedziałam „O!” i jeszcze „Biedulek!”
    Potem się uśmiałam.
    Potem znowu powiedziałam „O!”
    Potem się uśmiałam.
    Potem natrafiłam na zupę grzybową i już na niczym nie mogłam się skupić, więc od słów” ale myśl o świątecznym makowcu zbliżającym się coraz bardziej, pod ramię z zupą grzybową”… nie bardzo kojarzę, co było po,
    Pod koniec otrząsnęłam się nieco i skupiłam na tekście.
    Tylko po to by opluć się ze śmiechu przy stwierdzeniu „Ponieważ nie sądzę, bym przed Świętami miała jeszcze coś publikować,”
    chyba, że miałaś na myśli Wielkanoc.
    Cudownych Świąt Kochana!

    Polubione przez 1 osoba

    1. No to wiemy, że Panią bawią cudze tragedie 😋

      Ech, w tym roku nie wiem, czy uświadczę grzybowej, a szkoda, to zawsze była dla mnie niemalże kwintesencja Świąt 😉

      PS. Nie no, do Wielkanocy to chyba jeszcze kilka teksów popełnię 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  3. Wiem, że nie takich słów złaknione jest teraz Twe udręczone matczyne serce, ale nic nie poradzę, że ten fioletowy bobas wydaje mi się w dwójnasób słodziakowaty❤️😁
    Życzę Ci pięknych świąt, i żebyś mimo tego zmęczenia nie utraciła z oczu żadnej wspólnej chwili z tą Twoja bandą😉Ale też żeby Nowy Rok przyniósł Ci znacznie więcej chwil dla samej siebie😉
    Ściskam Ciebie i Twoją piękną rodzinę, wszystkiego najlepszego!❤️

    Polubione przez 1 osoba

  4. Tego wszystkiego, co niesie pokój i radość. Więcej odpoczynku, pleców niebolących, oczu dookoła, zawsze cierpliwości i pomysłów na zabawy z Okruszkami. Czasu dla siebie, kochanych oczu męża, takich pełnych podziwu dla Ciebie. Żyjcie zdrowo. Całuje i ściskam tak świątecznie

    Polubione przez 1 osoba

          1. To do Basi trza. Może kiedy przywędrujesz. Tylko zostać nada z tydzień i tak co dzień. Całuski kochana. Byłam na pasterze o północy i dopiero posprzątałem po wieczerzy

            Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz