Vaquitas vaquitatum… Zanim umrze ostatni.

Meksykańskie słońce prażyło niemiłosiernie. Aż nie sposób było cieszyć się delikatnym chybotaniem łodzi, skaczącej z wesołym chlupotem na lazurowych falach Zatoki Kalifornijskiej.
Miguel mruczał coś pod nosem krzątając się po pokładzie, pozornie bez ładu i składu, choć doskonale zdawała sobie sprawę, że wszystkie jego ruchy są dokładnie obliczone i celowe. Tak długo pływał na tym jachcie, że mógłby poruszać się po nim z zawiązanymi oczyma.
Przyłożyła rękę do spoconego czoła, spojrzała na wschód. Tak, w oddali majaczyły jeszcze białawe zarysy Puerto Peñasco, jak kości wieloryba wyrzucone na brzeg falą przypływu. Poza miastem rozpościerała się panorama nieprzyjaznego środowiska; skrzywiła się patrząc na spalone słońcem pagórki. Nie lubiła upałów, ba! nie lubiła wcale słońca i po raz chyba setny dziś dziwiła się sobie. Jak mogła tak lekkomyślnie zaakceptować ten dziwaczny pomysł z wycieczką do Meksyku i to w tej porze roku, kiedy było tu tak nieziemsko gorąco? Czy naprawdę jej towarzysze podróży, nieodmiennie sarkastyczna Renata, rozkochana w swoich ciętych ripostach i chimeryczny, lekko zniewieściały poeta Michał warci byli składania na ołtarzu przyjaźni jej chłodolubnej natury? A jednak dała się namówić na Meksyk. Co więcej, wspaniałomyślnie podarowując im kilkudniowe sam na sam, sama z siebie pomaszerowała do Pacifica Charters, by wykupić sobie wycieczkę jachtem. Pomysł ten przyszedł do niej nagle, kiedy siedząc wspólnie z nimi nad tortillą w Los Martinez Cantina Bar przy Recinto Portuario poczuła się jak piąte koło u wozu.
Teraz czuła się jak szaszłyk na grillu. Próbowała już schować się w kajucie pod pokładem, ale niewiele to dawało. Był cień, ale było też, o ile to w ogóle możliwe, jeszcze bardziej duszno. Błogosławiła w myślach kapelusz z wielgachnym rondem, który kupiła pod wpływem impulsu, gdy czekali na swój lot przesiadkowy na lotnisku w Los Angeles. Musiał to być przebłysk kobiecej intuicji, myślała teraz zadowolona z drobnej imitacji cienia, jaką roztaczał wokół jej głowy szczęśliwy ów zakup.

Była całkowicie zielona w temacie jakiejkolwiek żeglugi, nie dane jej było w przeszłości pływać jachtem, choć owszem, kilka razy brała udział w spływie kajakowym i okazała się w tym całkiem niezła. Kiedy chciała jednak, mimo spiekoty, okazać się pomocną w czasie rejsu Miguel wyraźnie dał jej odczuć, że woli wszystkim zająć się sam.
– Pomożesz, seniorita, jak zepsuje się pogoda i wzburzy morze.
Miała nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie – nie uważała, by sztorm na niewielkim jachcie sunącym po Pacyfiku był rodzajem przygody, jaką chciałaby przeżyć.
Kiedy myślała już, że przyjdzie jej tu zaschnąć na kształ jaszczurki w niezraszanym wodą terrarium, tak z upału, jak i nudy, jej wzrok wyłapał jakiś ruch pośród leniwych fal.
– Miguel! – krzyknęła do żeglarza, wskazując wynurzającą się z wody płetwę grzbietową – Czy to rekin?
Mężczyzna spojrzał we wskazanym mu kierunku. Wyprostował się, wybałuszył oczy i zamarł.
– O Boże… – jęknęła z rozpaczą.
Wtedy dopiero żeglarz się zreflektował. Spojrzał na nią i parsknął tłumionym śmiechem z jej przerażenia.
– Nie, nie – powiedział cicho. – To nie jest rekin. To delfin.
Rzeczywiście, kiedy przyjrzała się uważniej zwierzęciu dostrzegła zupełnie do rekiniego niepodobny kształt pyska. Zakładała, że to bardzo młody osobnik, gdyż był niewielkich rozmiarów. Wyglądał niezwykle przyjaźnie i uroczo.
– O! – wykrzyknęła, również cicho, dostosowując poziom głośności swoich słów do tych wypowiedzianych przez Miguela. Czuła podskórnie, że tak właśnie powinna zrobić. – Jest i drugi!
– A tam trzeci, spójrz! – wskazała. – I czwarty!
Żeglarz potakiwał w milczeniu, patrząc na zwierzęta jak urzeczony. Dopiero później, wracając myślami do tych chwil, zdała sobie sprawę, że jak na człowieka, który większość swojego życia spędził na jachtach, zarówno na Zatoce Kalifornijskiej, jak i pełnym oceanie, coś za bardzo dziwował się widokiem delfina. W tym momencie była zbyt zaaferowana tym niezwykłym wydarzeniem, którego doniosłości jeszcze nie była w pełni świadoma, by dostrzec nietypowość jego zachowania.
Tymczasem pod powierzchnią, w pewnym oddaleniu od jachtu, ale na tyle blisko, że było je doskonale widać, pojawiały się kolejne ssaki.
– Piąty! Szósty! – kontynuowała liczenie, podekscytowana.
– Siódmy!
– Ósmy!
– Dziewiąty!
Miguel cały czas milczał, odwracając się tylko jak czuła na powiewy najdelikatniejszego wiatru chorągiewka w stronę każdego kolejnego delfina.
– Dziesiąty!
– Jedenasty!
– Dwunasty!
– To niesamowite – wyszeptał mężczyzna. Po czym zdjął z szacunkiem swą spłowiałą od meksykańskiego słońca i słonej bryzy czapkę, jakby był właśnie świadkiem cudu. Miała się zaraz dowiedzieć, że przecież tak właśnie było.
– Miguel, czy to są wszystko młode delfiny? – zapytała. – Bo wszystkie takie malutkie.
– Nie. To taki gatunek. Większość z nich to dorosłe osobniki – miała wrażenie, że odpowiada jej trochę machinalnie, z namaszczeniem, wciąż zafascynowany tym spotkaniem.
– Ciekawe, czy pojawi się ich więcej…
Miguel westchnął i trochę jakby oprzytomniał.
– Nie – powiedział. – Więcej się nie pojawi.
I nie czekając na dalsze pytania zaczął mówić z nieukrywanym smutkiem.
– Widzisz, seniorita, to są vaquitas, morświny kalifornijskie. Nie pojawi się ich więcej, bo zostało ich już tylko dwanaście sztuk. To stadko, które do nas przypłynęło, to cały gatunek. Krytycznie zagrożony wymarciem. I jest bardzo prawdopodobne, że jesteśmy jednymi z ostatnich ludzi, którzy je widzą na własne oczy, żywe. Wiele z nich ginie zaplątując się w rybackie sieci. Bardzo możliwe, że za rok, najdalej dwa, wymrze cały gatunek.

Dostrzegła łzy w jego brązowych, żeglarskich oczach i sama też poczuła piekące swędzenie pod powiekami. Nagle cała ta wyprawa do Meksyku, cały pobyt w Puerto Peñasco, a w końcu cały ten rejs z Miguelem wykupiony w Pacifica Charters nabrały innego wymiaru. Miały też stać się dla niej jednymi z najpilniej przez nią pielęgnowanych wspomnień.


EPILOG:

Czy możemy jeszcze coś zrobić dla vaquitas? Być może już nie zdążymy, zważywszy na tempo ich wymierania. Podobny los jednak staje się powoli udziałem coraz liczniejszej grupy gatunków.

Avaaz jest jedną z organizacji, która walczy między innymi o ratowanie ginących gatunków. Oto, co piszą:

Przyjaciele i Przyjaciółki!

Rok temu u wybrzeży Meksyku żyło 30 „vaquitas” – morświnów kalifornijskich, które wyglądają jak malutkie delfiny. Walczyliśmy o nie, ale właśnie się dowiedzieliśmy, że zostało ich tylko 12. Ten gatunek prawdopodobnie nie przetrwa.

Ale nie tylko morświny znikają. Trwa szóste wielkie wymieranie w dziejach naszej planety, a tym razem to my jesteśmy sprawcami. W ciągu ostatnich 50 lat wyginęło niemal dwie trzecie dziko żyjących zwierząt!

Naukowcy proponują rozwiązanie: obejmijmy ochroną połowę naszej planety, a przyroda nabierze sił i odżyje. Jednak politycy jak zwykle grają na zwłokę. Ani ten kryzys, ani jego rozwiązanie nie są dla nich tematem numer jeden.

Dziś mamy szansę to zmienić: w Montrealu trwa właśnie światowy kongres poświęcony ochronie bioróżnorodności. Tam ministrowie z całego świata postanowią o kształcie polityki ekologicznej na najbliższe 30 lat! Podpisz globalny apel o ochronę przyrody. Avaaz dostarczy go uczestnikom szczytu i powie im to, co muszą usłyszeć:

Kliknij, aby powstrzymać wielkie wymieranie

Przełowienie mórz, toksyczne pestycydy, kłusownictwo i wycinanie lasów – niszczycielska działalność człowieka trwa w najlepsze. Naraża na śmiertelne niebezpieczeństwo wszystkie zwierzęta i rośliny na Ziemi – a także nas samych. Zespół 550 naukowców pod egidą ONZ właśnie potwierdził, że ta masowa utrata bioróżnorodności jest poważnym zagrożeniem dla globalnego łańcucha pokarmowego, dla oceanów i powietrza, którym oddychamy, a nawet dla światowej gospodarki.

Jednak nie musi tak być. Jeśli połowę lądów i mórz zwrócimy przyrodzie, a drugą połowę będziemy eksploatować w zrównoważony sposób, zaczniemy żyć w harmonii z naturą i powstrzymamy ten pęd ku zagładzie.

Ale na ten kryzys trzeba odpowiedzieć już teraz. Gdy spotykamy się z politykami, zawsze słyszymy od nich to samo: „Musimy wiedzieć, że ludziom na tym zależy. Dlaczego nie mówi się o tym w mediach?” Takie było ich stanowisko w sprawie zmiany klimatu – do czasu, aż zmobilizowaliśmy miliony ludzi na całym świecie i uruchomiliśmy wielkie kampanie, by globalne ocieplenie trafiło na pierwsze strony gazet. W efekcie uzyskaliśmy przełomowe porozumienie podpisane w Paryżu.

Teraz musimy zrobić to samo w sprawie życia na Ziemi. Niech nasze rządy usłyszą dzwonek alarmowy i zrozumieją, że ochroną ginących gatunków muszą się zająć w pierwszej kolejności! Pomóż ratować rośliny i zwierzęta. Podpisz nasz apel:

Kliknij, aby powstrzymać wielkie wymieranie

Nasz ruch jest na pierwszej linii frontu walki o ochronę środowiska na Ziemi. Niedawno 1,8 miliona avaazowców przekonało Brazylię, by objęła ochroną obszar Amazonii wielkości Danii. CZTERY razy pomogliśmy utworzyć największy na świecie rezerwat oceaniczny. To tylko dwie z wielu akcji, jakie podejmowaliśmy. Dziś znów musimy wspólnie stanąć w obronie wszystkich zwierząt i roślin, z którymi dzielimy naszą planetę.

Z nadzieją i determinacją,

Diego, Marigona, Danny, Alice i Patri wraz z całym zespołem Avaaz

Dowiedz się więcej:

Podzielmy Ziemię na pół – apeluje słynny biolog

http://wyborcza.pl/1,75400,19749786,podzielmy-ziemie-na-pol-apeluje-slynny-biolog.html

Nosorożec biały północny. Nie żyje ostatni samiec

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,23164399,ostatni-nosorozec-bialy-polnocny-nie-zyje-gatunek-na-wymarciu.html

Pierwsze masowe wymieranie dzikich zwierząt od 65 mln lat?

https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/swiat,27/pierwsze-masowe-wymieranie-dzikich-zwierzat-od-65-mln-lat,215712,1,0.html

W jęz. angielskim:

Guardian: Naukowcy apelują o porozumienie dla ratowanie życia na Ziemi

https://www.theguardian.com/environment/radical-conservation/2018/jun/28/scientists-call-for-a-paris-style-agreement-to-save-life-on-earth

MongaBay: Żyje już tylko 12 morświnów kalifornijskich (raport organizacji strażniczej)

https://news.mongabay.com/2018/03/only-12-vaquita-porpoises-remain-watchdog-groups-report/

National Geographic: Życie na Ziemi zagrożone ze wszystkich stron – ale jest jeszcze nadzieja

https://news.nationalgeographic.com/2018/03/ipbes-biodiversity-report-conservation-climate-change-spd/ (https://www.pbs.org/newshour/world/sudan-last-male-northern-white-rhino-on-earth-dies)

Guardian: Nie żyje ostatni samiec północnego nosorożca białego. Trwa wielkie wymieranie

https://www.theguardian.com/environment/2018/mar/20/last-male-northern-white-rhinos-death-highlights-huge-extinction-crisis

CNN: „Biologiczna anihilacja”: szóste wielkie wymieranie gatunków

https://www.cnn.com/2017/07/11/world/sutter-mass-extinction-ceballos-study/index.html

Guardian: A gdyby tak oddać połowę planety naturze?

https://www.theguardian.com/environment/radical-conservation/2016/jun/15/could-we-set-aside-half-the-earth-for-nature

* Zacytowany tekst jest treścią e-maila, którego dostałam jako subskrybent strony Avaaz na początku lipca. Petycja jest jednak wciąż aktywna i można ją podpisać.

27 myśli na temat “Vaquitas vaquitatum… Zanim umrze ostatni.

  1. Piękne to. Wiesz w czym jest problem? Że tak naprawdę wymieraniem gatunków przejmuje się niewielki procent ludzi… Reszta udaje że nie widzi problemu, albo jest tak zajęta swoim życiem że przechodzi obok tematu obojętnie… A skwar w opowiadaniu i to co mam u siebie… Ech… Miłego weekendu.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Racja, niewielu ludzi przejmuje się stanem planety w ogóle, większość jeśli nawet coś słyszała to uważa, że to jakieś mrzonki i dyrdymały 😦

      Co do upału to chyba wszyscy mamy w ostatnich dniach to samo. Istny Meksyk w Polsce 😉

      Polubienie

  2. Wielu z nas już niejednokrotnie składało podpisy pod mądrymi petycjami. A to, aby wstrzymać jakieś działania, bo zaszkodzi przyrodzie, a to, aby nie zagarnięto plaży.. i wszystko na nic. Często czujemy się za mali. myślimy „i tak zrobią, co będą chcieli”. Smutne to.

    Polubienie

    1. Tak… Ale myślę, że najgorzej się poddać. Kiedy w ślad za myślą „i tak mój głos nic nie zmieni” podąża wstrzymanie się od akcji. Jeden głos niewiele zmieni, jednak gdy połączy się z innymi…

      Polubienie

      1. No tak, w kupie siła. Masz rację, to tak, jak z niejedzeniem mięsa. Ja próbuję zostać wegetarianką, ale na razie wychodzi mi minimalizm mięsny. Ze względów humanitarnych i ekologicznych.

        Polubione przez 1 osoba

  3. Smutny wpis. Bez nadziei by było lepiej, nie szanujemy Matki Ziemi, nie szanujemy stworzeń najmniejszych… Jesteśmy jak wirusy, dosadnie opisywane w filmie braci Wachowskich. Lecz nie warto się załamywać trzeba i należy próbować, uświadamiać, edukować, pisać i mówić głośno, bo czym stanie się świat gdy zaleje go obojętność? Dawno temu napisałem o pięknej przypowieści zatytułowanej Simurg. Dziś trzeba być Simurgiem!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dokładnie, dobrze nasz gatunek podsumowali Wachowscy w „Matrixie”. A jeszcze jak sobie człowiek przypomni obrzydzenie na twarzy agenta Smitha wypowiadającego te słowa…
      Dziękuję Ci za komentarz.

      PS. Idę szukać Simurga! 🙂

      Polubione przez 1 osoba

          1. Teraz ja mam z kolei nadzieję, że nie obrazisz się, iż to właśnie tu odniosę się do Twojego wpisu o Simurgu, skoro już tutaj ten wątek rozpoczęliśmy?

            Opowiastka o Simurgu wspaniała – bardzo lubię tego typu przypowieści, z głębszym sensem, z morałem.

            A „Arrival” oglądałam całkiem niedawno i także bardzo mi się spodobał – również za przesłanie, ale też właśnie to pokazanie, jak wiele trzeba trudu włożyć w to, by tak naprawdę zrozumieć „obcego”. Oglądając go cały czas miałam z tyłu głowy słowa Wittgensteina, że „granice mojego języka są granicami mojego świata”.

            Polubienie

          2. O to to! Jakże pięknie i mądrze, czasem język, świat wartości ogranicza postrzeganie i rozumienie. Stajemy głusi i ślepi na innych bo… [tu wpisz co ślina na język przyniesie] jakże trudno wydobyć się ze studni. Zaściankowość – to inne określenie. Jak to miło, że tak mądrze czytasz!

            Polubienie

  4. … bo człowiek, to jedyna takie bezmyślne zwierzę, które morduje, chociaż syte… taki np. Szyszko, wyciął połowę puszczy, gdyby mu się udało całą, byłby koniec kornika. takie myślenie mnie wk…
    po nas choćby i potop. szczerze mówiąc, nie wierzę, żeby można było zatrzymać ten pęd do samozagłady. a wiedza, że mleko jest z supermarketu staje się dość powszechna…

    niestety, człowiek, wcale nie brzmi dumnie. i zawsze znajdzie się jakiś kretyn, który przez rezerwat zechce wybudować drogę. temat myśliwych i tzw. hodowców to też temat rzeka. ja, dałbym takiemu łuk i pognał w las. wiedza ekologiczna równa się zeru – niestety… i nic na to nie poradzimy. obserwuje pewne trendy od lat i nigdy nie jest lepiej, zawsze gorzej – tylko woda w nocniku jakby cieplejsza… pozdrawiam, sercem całym… Jędruś…

    Polubione przez 1 osoba

    1. Zgadzam się z każdym Twoim zdaniem w tej wypowiedzi.
      Dziękuję Ci za ten komentarz!

      Cóż, przyznać jednak muszę, iż sama wciąż jestem mięsożercą, choć ostatnio jakby mniej i jakby bardziej śmierdzi mi ono padliną… (Czy to hipokryzja?)

      Polubione przez 1 osoba

  5. Podpisane. Moja skrzynka mailowa jest codziennie zasypywana petycjami, bo jestem zapisana wszędzie, gdzie się da i podpisuję, udostępniam dalej, a czasem nawet dorzucę jakiś grosz na akcję. To trzeba robić. Ja sama, czy Ty sama, świata nie zmienimy, ale jak się zbierze 100.000 takich „nas”, to już będzie to możliwe 🙂

    Świetne opowiadanie, zresztą po Tobie nie można spodziewać się niczego innego 🙂 Uwielbiam teksty, które nie wyjawiają od samego początku tego, czego będą dotyczyć. Czytelnik tak się wkręca w treść, że później już nie ma mowy o niezareagowaniu w pożadany sposób 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  6. Dziękuję Ci za te miłe słowa, rozpływam się! 🐬

    To cudnie, że też tyle podpisujesz, i działasz; właśnie tak, im więcej nas, działających, tym więcej w końcu zdziałamy. To świetne, jak bardzo w tym pomaga internet.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s